
Reżyser: Tommy Wirkola
Scenariusz: Tommy Wirkola
Rok: 2013
Gatunek: horror, fantasy, akcja
Obsada: Gemma Arterton, Jeremy Renner, Famke Jenssen
Nowoczesna interpretacja bajki o Jasiu i Małgosi.
Pewnego dnia ojciec zostawia dwójkę dzieci w lesie i już po nie nie
wraca. Rodzeństwo natrafia na domek ze słodyczy i złą czarownicę, którą
pokonuje. Po tym wydarzeniu postanawiają się tym zająć zawodowo. Są
mistrzami w swoim fachu, do czasu, gdy w jednym miasteczku masowo gubią
się dzieci. Co dziwne, tylko wybrane (np. z rodzeństwa jedno znika,
drugie pozostaje żywe w domu). Okazuje się, że kluczem do rozwikłania
tajemnicy ich oraz czarownic jest przeszłość. Co więcej,
okazuje się, że na świecie nie ma jedynie złych czarownic. Te dobre też
istnieją…
Filmowa akcja potoczyła się zgodnie z moimi przewidywaniami, co do historii Jasia i Małgosi. Ci, którzy myślą, że film ten będzie krwawy, mogę pocieszyć/zawieść faktem, iż krwi jest mniej niż w filmie Tarantino, pt. „Bękarty wojny”, choć, nie przeczę charakteryzacja czarownic jest bardzo zjawiskowa. Nie można także narzekać na efekty specjalne, takie jak najróżniejsze typy broni, czy owy rozlew krwi na ekranie (mnie się podobał efekt 3D, gdy to się rozłaziło tak blisko przed oczami). Inni natomiast mogą zarzucić nierzeczywistość temu filmowi, bo skąd wzięłaby się taka amunicja w tamtych czasach? Czy też strzykawka, którą posługuje się Hansel.
Obsada, najważniejsze w tym filmie.
Powiem w ten sposób. Jestem wielką fanką Gemmy Arterton i uważam, że
dobrze zagrała Gretel. Bardzo przekonująco, Hansel także mi się spodobał
w wykonaniu pana Rennera. Największym zaskoczeniem była dla mnie Famke
Jenssen, która zawsze kojarzyła mi się z Jane z „X-menów”. Tutaj zerwała
z tym wizerunek, pokazując zupełnie inne oblicze. Choć, nie powiem,
skojarzyłam ją z „Ostatnim bastionem” i to jak była zła, bardzo zła.
Na zakończenie. Film
spodoba się Wam, jeśli chcecie zobaczyć przygodówkę z rozlewem krwi,
która będzie innym spojrzeniem na bajkę z dzieciństwa. Ponadto jeśli
podejdziecie z rezerwą do używanej techniki w filmie (broni, zegarków,
strzykawek) i lubicie, gdy nie ma romansu w tle, a jeśli tak, to
nieudany. Film ten będziecie mogli uznać za godny wydania tych 20-paru
złotych na seans, nawet z kiepskimi efektami 3D, bo bądźmy szczerzy. One
będą dobre, ale dopiero za kilka lat, kiedy się rozwiną. Oczywiście,
efekty 3D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz